Jakoś tak się zgadaliśmy z Grześkiem, żeby popływać Świdrem. No ale żeby było trudniej to pod prąd i z prądem. Aby z kolei zwiększyć stopień trudności to wybraliśmy wyższą roztopową wodę, w lutym i do tego w nocy.

Start 21.02.2014 ok 22:00, więc było już dostatecznie ciemno. Założenie takie że płyniemy spokojnie, w kamizelkach (w razie czego) no i bez żadnego napinania się na wynik. Wszystko szło wspaniale dopóki nie skończyła mi się bateria w czołówce – wtedy musieliśmy zacząć płynąć w miarę razem, żeby światło Grzegorza pokazywało mi drogę. W ten sposób dotarliśmy do mostu w Wólce Mlądzkiej. Tam w trakcie przerwy kawowej podjęliśmy decyzję, że z powodu braku doświetlenia zawracamy.

Oczywiście po przepłynięciu ok kilometra w dół rzeki prąd skończył się także w czołówce Grześka… Wiem – totalne nieprzygotowanie, ale zamieniliśmy to zdarzenie na naszą korzyść. Teraz zaczęliśmy płynąć “na słuch” i w oparciu o bladą poświatę gwiazd na wodzie. Jak na złość nie było nawet śladu księżyca.

Mieliśmy za to czas do podziwiania rozgwieżdżonego nieba 🙂 Trafiła nam się przygoda jakiej nie przewidywaliśmy ale nie żałujemy. Oczywiście o robieniu zdjęć w takim oświetleniu można było zapomnieć. Niemniej jednak to, co nam pozostało wrażeń z klimatu jaki się wytworzył, będziemy mogli długo wspominać. 11 km zrobione w 3 godziny ale za to w jakim niepowtarzalnym klimacie…

Zapraszam do zapoznania się z kilkoma zdjęciami jakie wyszły 🙂

  • Świder nocą 21.02.2014