Długa 30.05.2009

spływy 2009 Comments Off on Długa 30.05.2009

Spływ Długą 30.05.2009 z Okuniewa do Zielonki. Dystans około 11 km, czas 8h 20 min. W odróżnieniu od wyprawy w poprzednim roku teraz mieliśmy około 15 cm wody mniej (czyli przeszkody o tyle wyższe, szorowanie po dnie rzeki o wiele częstsze…) oraz prawie trzykrotnie więcej roślinności – wtedy płynęliśmy wczesną wiosną, gdy było zieloności stanowczo mniej, teraz – była w pełnym rozkwicie. Przy okazji rozkwitu, na zdjęciach nie można oddać “zapachu” jaki roztaczał się wśród zwałowisk śmieci…. Znalezione w sieci informacje jak zwykle potwierdziły się, że rzeka jest jedną z najbrudniejszych na Mazowszu. I to od pokoleń. Tutaj śmiecie wrastają w krajobraz, można pobawić się w archeologa i rozróżniać warstwy z różnych lat i epok.
Z drugiej strony jest to jedna z najtrudniejszych rzek w okolicy. Nawet Zygmunt stwierdził, że na Osownicy było trochę łatwiej. Moja sugestia na przyszły rok – płynąć tę rzeczkę na przełomie marca i kwietnia, gdy wody jest jeszcze dużo a roślinności mało. Wtedy jest szansa na zejście poniżej 6 godzin.
Zapraszam do galerii.

  • Promnik 29.11.2009

[do góry]

Wielka Pętla Warszawska 17.05.2009

spływy 2009 Comments Off on Wielka Pętla Warszawska 17.05.2009

17.05.2009 “Wielka Pętla Warszawska” zaliczona 🙂 W składzie: Krzysztof S., Kazik i ja pokonaliśmy kolejną trasę długodystansową, tym razem wokół Warszawy. Start tuż przy śluzie na Kanale Żerańskim, potem 33 km Wisłą do ujścia Narwi w Modlinie, następnie Narwią 23 km pod prąd, obniesienie zapory w Dębem, a stamtąd już tylko 25 km Zalewem Zegrzyńskim i Kanałem Żerańskim do miejsca startu. Całość trochę ponad 80 km zrobiliśmy w 12 godzin i 5 minut. Wrażenia niezapomniane. Zapraszam do galerii zdjęć.

[do góry]

Wisła 152 km jednego dnia

spływy 2009 Comments Off on Wisła 152 km jednego dnia

01.05.2009 Wisła z Kazimierza Dolnego do Warszawy w jeden dzień – zaliczona 🙂 Skład: Kazik, Krzysztof S. i ja. Miało się to odbyć w trochę krótszym czasie, ale silny wiaterek w twarz dodał nam 1-2 godziny wiosłowania. Ogólnie całkiem fajnie, zaczęliśmy tuż przed świtem, skończyliśmy tuż po zmroku. Przez 17 godzin wiosłowania pokonaliśmy dystans 152 km i jesteśmy z tego dumni… poprzeczka poszła wysoko i wiem, że będą tacy, którzy nie tylko będą chcieli wyrównać rekord, ale i go pobić. Podejście techniczne do taktyki płynięcia dość dobrze objaśnił Kazik tutaj.

Zapraszam do galerii.

[do góry]

Wprawki kajakowe na Świdrze 05.04.2009

spływy 2009 Comments Off on Wprawki kajakowe na Świdrze 05.04.2009

Korzystając ze słonecznej pogody w niedzielę 05.04.2009 postanowiliśmy z Janosikiem doskonalić nasze umiejętności nabyte na basenach kajakowych. A że mamy w zasięgu ręki przyjemne bystrze na Świdrze pod mostem kolejowym – tym bardziej chętnie ćwiczyliśmy.
Oczywiście nie nie obyło się bez kilku przewrotek i jednej kabiny (mojej), ale założenie było takie, że byliśmy na to przygotowani… Filmy z naszej eskapady umieściłem na stronie KiMu, a zdjęcia poniżej

[do góry]

Struga, Świder 29.03.2009

spływy 2009 Comments Off on Struga, Świder 29.03.2009

Struga i Świder 29.03.2009 Skład Kazik, no i ja. Dystans 45-50 km, czas 7h 50 min (w tym dwa postoje). Kameralna wyprawa: długa, ale krótkimi kajakami; w małym gronie, ale i tak przyjemna. Na takich wyprawach można poznać swoje możliwości – krótkie kajaki wymagają trochę więcej wysiłku podczas płynięcia. Także po pewnym czasie czuć w mięśniach brzucha konieczność ciągłego balansowania tułowiem. Dodatkową dawkę adrenaliny zafundował mi Kazik namawiając do zjazdu po bocznej przepławce nieczynnego młynu w Siwiance. Drugą frajdą podwyższającą ciśnienie był skok z zapory w Woli Karczewskiej. Na sam koniec jeszcze tylko (?) słynne “bałwany” pod mostem kolejowym i można kończyć. No cóż, trzeba było się dostosować bo w razie czego dostałbym pewnie wiosłem i tyle 🙂 poza tym było już ciepło ok. 5-7 stopni Celsjusza na plusie, więc wiele nie ryzykowałem …. Samą Strugę polecam – bardzo malownicza rzeczka, do tej pory nieeksplorowany przez KiM dopływ Świdra, która w ciekawy sposób rozlewa się w lesie i ciężko znaleźć nurt. Po wypłynięciu z lasu mamy fajny slalom szybkiego nurtu w wąskim, dość głębokim korycie porośniętym trawą.
Świder podczas wysokiej, wiosennej wody płynie w miarę szybko, lecz z drugiej strony czasami trzeba było się wyrabiać z tą prędkością między przeszkodami. Z kolei dużo przeszkód znanych z niższej, letniej wody braliśmy górą. Oj, warto było – zapraszam do oglądania zdjęć.

[do góry]

Pełta 15.03.2009

spływy 2009 Comments Off on Pełta 15.03.2009

Pełta 15.03.2009 Dystans z Karniewa do Kleszewa – około 20 km w 4 i pół godziny płynięcia. Wycieczka całkiem fajna i lajtowa dla nas, jednak jak się okazało – dla “normalnego śmiertelnika” nie była to już rozrywka, ale w miarę ciężka tyrka. Dodatkowo moim błędem było zabranie na wyprawę osoby, co do której doświadczenia, ekwipunku i prowiantu nie poprowadziłem krok po kroku. Oczywiście zgodnie z prawami Murphy’ego okazało się tak jak nie powinno być…. 🙂 No cóż nauczka dla wszystkich (na moim błędzie) – jeśli bierzecie kogoś nowego na wyprawę – przećwiczcie krok po kroku wszelkie elementy wyposażenia i prowiantu, oraz umiejętności człowieka… OK, powiedziałem co miałem powiedzieć.
Rzeczka naprawdę fajna, spodziewam się, że w lato niespływalna z powodu braku dostatecznej ilości wody. Ma fajny dopływ – Przewodową, którą też warto kiedyś odwiedzić. Zapraszam do galerii. Tym razem dwie – jedna moim okiem, druga okiem Kazika.

[do góry]

Wisła 21-22.02.2009 wyprawa zimowa

spływy 2009 Comments Off on Wisła 21-22.02.2009 wyprawa zimowa

Wisła 21-22.02.2009 Dęblin – WTW Warszawa (116 km) – wreszcie doszła do skutku długo oczekiwana wyprawa zimowa. Miałem już szczere wątpliwości czy aby tej zimy to jeszcze zobaczymy śnieg i poczujemy zimno. Okazało się, że pogoda była jak marzenie. Do Dęblina dotarliśmy w piątek wieczorem, gdzie korzystając z gościny Miejskiego Domu Kultury przenocowaliśmy w całkiem przytulnej salce. Hardcore zaczął się rano. Pobudka, a za oknem -10C. Ale cóż …. warunki były jeszcze o tyle komfortowe, że śniadanie mieliśmy w ciepełku i pakowanie było czystą przyjemnością. Dodajmy, że Wojtek Ch. ruszył poprzedniego dnia i już tej nocy spał na wyspie. Gęsty tuman spowijał rzekę i jej najbliższe okolice, tak więc schodząc na wodę nie widzieliśmy przeciwległego brzegu. Pierwsze kilka godzin to błądzenie we mgle – kondycyjnie całkiem do przyjęcia. W okolicach południa mgły znikły zostawiając przepiękne oszronione brzegi oświetlone ostrym słoneczkiem. Kolejny krajobraz bajka 🙂 Wieczorem gdy już dobijaliśmy, okazało się, że z rozpędu popłynąłem extra 3 km więc na fajrant miałem jako rozrywkę 3 km pod prąd.
Rozbijanie namiotu na śniegu to fajne zajęcie, ale wyobrażenie że będzie się tam spało – trochę studziło zapał… Wieczorne ognisko, rozmowy, opowieści – sama przyjemność lecz po zachodzie słońca z minuty na minutę robiło się coraz chłodniej. Idąc spać sprawdziłem temperaturę – było -6C więc całkiem do ludzi. Za to w nocy gdy przyparła mnie potrzeba, wyszedłem na chwilkę na dwór, sprawdziłem temperaturę -15,8C a wiem, że nie trafiłem na najzimniejszy moment (extremalnie było -17C) W środku namiotu przepięknie skrzył się szron. Z racji tego że twarz wystawała mi ze śpiwora – okrutnie mi zmarzła, tak więc posmarowałem się na grubo tłustym kremem – pomogło. Ostatecznie przetrzymałem nockę. Dla ciekawych podaję kolejne warstwy wewnątrz:
– na podłodze namiotu rozłożyłem złożoną na 4 płachtę brezentową
– następnie srebrną folię ochronną
– kolejna warstwa – karimata dmuchana, grubość ok 2 cm
– na to śpiwór – nówka sztuka, miała napisane -10 do -20 tyle że nie napisali że do środka trzeba się ubrać odpowiednio.
Spałem ubrany w polarowe spodnie, polarową bluzę i jedną parę grubych skarpetek frotte – jak się później okazało – chyba o jedną warstwę za mało 🙂 na drugi raz będę wiedział.
Pobudka o 6 rano przy -11C to średnia frajda, ale mieliśmy w perspektywie jeszcze ok 58 km do WTW w Warszawie, więc trzeba się było sprawnie zbierać. Nie omieszkałem odwiedzić z rana tipi Marcina i Tomka, gdzie stał piec i było cieplutko jak w uchu.
Z drugiego dnia zdjęć jest znacznie mniej, gdyż elektronika odmawiała posłuszeństwa w takich warunkach i aparat mi się buntował. Fotografowanie skończyłem na popasie w Górze Kalwarii, skąd po kilkukilometrowym spokojnym rozpędzie pognałem do przodu.

Całą wyprawę uważam nie tylko za bardzo pouczającą, ale także i docierającą charakter. Na takie eskapady nie wybierają się przypadkowi ludzie, tylko osoby, na których można polegać. Atmosfera wzajemnej życzliwości naprawdę umila takie ekstremalne wypady, ale może właśnie tutaj nie ma miejsca na codzienne humorki…. bo człowiek skupia się na sprawach naprawdę istotnych?

Zapraszam do obejrzenia relacji zdjęciowej.
Z czystego narcyzmu przedstawiam także relację kolegi Ślimaka – są w niej i moje zdjęcia 🙂

[do góry]

Świder, Wisła 07.02.2009

spływy 2009 Comments Off on Świder, Wisła 07.02.2009

Świder, Wisła 07.02.2009 miał być jeszcze Kanał Żerański, ale jeszcze nie rozmarzł więc nam trochę trasa się skróciła… Skład Wojtek Ch. Darek K. no i ja. Zaczęło się piknie: były bazie, słoneczko, plus 9 stopni na termometrze, nawet rzadko spotykany na Wiśle wiaterek w plecy….. A tu taki afront – nie rozmrozili Kanału Żerańskiego….No cóż skończyło się na 31,5 km w 3 godziny – wynik do przyjęcia jak na wiosenną przebieżkę 🙂

[do góry]

Świder 04.01.2009 rozpoczęcie sezonu 2009

spływy 2009 Comments Off on Świder 04.01.2009 rozpoczęcie sezonu 2009

Świder na odcinku od Kołbieli do Woli Karczewskiej. Skład: Zygmunt F., Jurek G., no i ja 🙂 Całkiem miła wyprawa: kameralny skład, fajna pogoda, niezbyt uciążliwy odcinek, po prostu bajka…. Nikt nie zwracał uwagi na minus 7 C ani na to, że w niektórych miejscach rzeka była zamarznięta na całej swojej szerokości. Z powodów sprzętowych – ja i Jurek płynęliśmy Yukonami, Zygmunt laminatem – musieliśmy bawić się w lodołamacze. Cały wysiłek poczułem dopiero późnym wieczorem w domku – ze zmęczenia łupało mnie w krzyżu, ale chyba właśnie o to chodzi. W takich przypadkach człowiek wie, że jeszcze żyje :). Niestety ostatnie kilkaset metrów wyprawy musieliśmy przeciągnąć kajaki w śniegu do pół łydek, bo cała cofka przed tamą w Woli Karczewskiej zamarzła. A jakoś nie chciało się nam już na końcu wyprawy czołgać po lodzie… Tu warto pomyśleć o patencie na wiosło do tego typu celów, mam już pomysł na coś takiego w głowie ;> Wracając do wyprawy – bajkowa atmosfera, gdyż dzień wcześniej po południu i w nocy była niezła śnieżyca więc było mnóstwo świeżego śniegu, brakowało jedynie błysku słońca – wtedy zdjęcia byłyby efektowniejsze… Ale i tak było fajnie!

[do góry]