Łukta, Marąg, Pasłęka 12.08.2011

Rzeczkę Łuktę można ryzykować już od miejscowości Dąg, jednak ja spróbowałem jej troszkę niżej – w okolicach wsi Molza.
Z początku jest to trochę szerszy kanałek wśród pól, który z każdym kilometrem robi się coraz szerszy. Już przed samą Łuktą – wsią gminną – pierwsza przenoska z racji zbyt niskiego przepustu pod lokalną drogą. Rzeczka wije się na obrzeżach wsi nie stanowiąc jeszcze żadnego problemu dla krótkiej jedynki w jakiej płynąłem. Te kilka mostków, które musiałem pokonać – jedynie urozmaiciły płynięcie. Tuż za wsią – rzeczka rozlewa się wśród lasu – znak, że zaraz coś będzie. Faktycznie – za chwilkę widać solidną bobrzą tamę. Różnica poziomów wody – prawie metr. Po przeskoczeniu tamy – chwilowy brak wody, ale ciurla ona milionowymi strużkami z tamy. Tak więc po stu metrach wracamy do poprzedniego poziomu. Wpływam w wysokie trawy – zaczyna się najgorszy odcinek rzeczki. Przez kolejny kilometr przedzieram się metr za metrem pomiędzy trzcinami a metrowej wysokości trawą i pokrzywami. Całość mocno ukraszona przewróconymi drzewami. Tan odcinek polecam jedynie chętnym takich wrażeń 🙂 Męczarnia kończy się w Ramotach, gdzie widać przepust pod lokalną drogą. Przepust dość nietypowy – szeroki na ok 120 cm wysoki na jakieś 3 metry, pod drogą woda spływa po pochyłym betonie i kończy się wszystko w miarę żwawym bystrzem.
Tutaj zaczyna się najciekawszy odcinek rzeczki. Konkretna zwałka raz po raz wymusza na mnie niezłą gimnastykę, a w kilku miejscach muszę aż wysiąść z kajaka i go przenieść nad przeszkodą. Cały podrapany wypływam z lasu z powrotem na łąki i pola. Chwilkę odpoczynku łapię pod mostem lokalnej drogi z Łukty do Mostkowa. Później z mapy wyczytuję, że pod mostkiem to już Marąg (Morąg), do którego wpływa Łukta ok 100 m przed drogą. Na jednej z map widziałem że na Marągu jest zaznaczony szlak kajakowy.
Płynąc dalej po przerwie – krajobraz staje się bardzo monotonny: mnóstwo rzęsy wodnej i trzcin, muszę płynąć wciąż szukając luk wśród trzcinowisk. Z prawej strony jakaś stara dość szeroka odnoga okazuje się główną rzeką. Z mapy dowiaduję się, że to właśnie Pasłęka, do której wpłynąłem… Za 1-2 kilometry od tego miejsca – wpływam pod dwa mosty kolejowy i drogowy tuż obok siebie. Podejmuję decyzję o ukończeniu płynięcia – dzisiaj na Pasłęku nie spotkam już nic ciekawego. Meta w Mostkowie i podsumowanie: dzisiaj w ciągu 3 godzin przepłynąłem 11 km w tym trzy rzeczki – całkiem nieźle 🙂 Ale polecam jedynie chętnym, bo odcinek zwałkowy mimo, że w miarę wymagający to nie na tyle długi, żeby specjalnie się na niego wybierać, no chyba że ktoś jest w okolicy i szuka wrażeń jak ja 🙂

Zapraszam do relacji zdjęciowej

[do góry]