Mienia, Świder 26.02.2012 otwarcie sezonu polodowego
spływy 2012 February 26th, 201226.02.2012 otworzyliśmy sezon polodow(cow)y. Po dwóch tygodniach lutych mrozów wszystkie rzeki były skute lodem więc pływanie nie było możliwe na żadnej rzece. Rankiem o 7:00 zbiórka u mnie – zjawił się Kazik i ja oczywiście ale i kolega z forum Janek “Jaki” – jak się okazało mój ziomal z sąsiedniej ulicy. Po drodze wpadliśmy jeszcze po Janosika i wystartowaliśmy z Kącka o 8:19.
Woda wysoka jak rzadko kiedy – na zdjęciach widać, że nawet nie przepłynęlibyśmy pod mostem z którego startowaliśmy. Stan wodowskazu na Świdrze na co dzień pokazuje 70-100 cm i przepływ rzędu 3-6 m3, podczas lipcowych powodzi było to: 225 cm i 35 m3, dzisiaj rano wskazywało rekordowe 304 cm i przepływ 51,4 m3. Już po południu było mniej, więc załapaliśmy się na rekordowej wysokości falę 🙂
Od samego początku aż do końca trasy płynięcie było nie tyle przemieszczaniem się wprzód, ale znajdowaniem sobie miejsca na wodzie przy niewielkim wysiłku napędowym. Średnia płynięcia i tak wyszła ponad 6km/h
Miejscami rzeka miała szerokość kilkaset metrów i tylko mocniejsze ciągnięcie do przodu wskazywało gdzie jest koryto. Czasami dochodziło do sytuacji gdzie nurt rzeki był wyżej o 10-20 cm wyżej niż okoliczne pola. W jednym miejscu woda z szumem przelewała się do rowu melioracyjnego będącego niżej o jakieś pół metra…
W pewnym momencie na trasie w zakolu zobaczyliśmy duże połacie grubej kry, która zaczęła płynąć razem z nami. Te ogromne masy lodu stanowiły realne niebezpieczeństwo w razie przyparcia do zwałki lub innej przeszkody. Dopływając do Wiązowny musieliśmy obnieść mostek pod ul. Kościelną, więc zrobiliśmy sobie mały popas na łyk kawy i batona. W Wiązownej właśnie było organizowany półmaraton, więc było i trochę ludzi, którzy myśleli że jesteśmy jedną z atrakcji 🙂 Po przerwie już do końca dnia kawały lodu w wodzie płynęły przed i za nami. Zrobiło się z tego kilka ładnych zwałek drzewno-lodowych. Po 2,5 godzinie od startu byliśmy już na ujściu Mieni do Świdra, gdzie zrobiliśmy sobie drugą przerwę.
Od tego czasu charakter płynięcie trochę się zmienił – teraz już nie było całej szerokości koryta do płynięcia… Teraz już ponad połowa szerokości była zlodowacona i ta pokrywa lodowa była właśnie na etapie zmiany w krę. Tutaj płaty lodu miały po kilkadziesiąt metrów długości i nawet do 30 cm grubości, więc były już nie tyle elementem zabawy, co po prostu w wielu miejscach blokowały koryto rzeki. Oczywiście korzystaliśmy z wysokiego poziomu rzeki i mijaliśmy te zlodowacenia bokiem – płynęliśmy lasem 🙂
Dopłynąwszy do bałwanów pod mostem kolejowym ja i Jaki obnieśliśmy most pomni wczorajszego filmu, natomiast Kazik z Janosikiem zdecydowali się spłynąć. Film z tego pływania umieściłem także na forum, żeby było porównanie – jak może się zmienić rzeka w ciągu jednego dnia.
Ostatecznie skończyliśmy spływ po zrobieniu 15,26 km w 3:21 włącznie z postojami. Oczywiście w maju odległość między startem i metą będą większe, bo część zakrętów rzeki mogliśmy po prostu ścinać płynąć lasem :).
Dodatkowym plusem dzisiejszej eskapady jest nowy kompan do zwałek i jeśli ktoś ma ochotę to i do górskiego pływania.
Relacja zdjęciowa jest skromna, bo nikt nie wziął aparatu, więc zdjęcia robiłem telefonem podczas postojów 🙂