Mimo wcześniejszych zapowiedzi nie udało się otworzyć sezonu Wisłą (za duża kra), tak więc padło na Świder. Zbiórka u mnie o 8:00 stawili się: Kazik, Marek M., Wojtek Ch. i Darek K. Na wodę zeszliśmy już o 9:15 i od samego początku wiedzieliśmy, że będzie to bardziej wycieczka w celu podziwiania krajobrazów niż dla dystansu czy ścigania się. Zimowy Świder bardzo ładnie nas przywitał, w pewnym momencie nawet wyszło słońce, co niektórzy wykorzystali na sesję zdjęciową.

Zasadniczo wycieczka odbyła się spokojnie z jednym tylko incydentem. Darek zbyt szybko próbował się wpasować w wąski prześwit między lodem a krzakami i go na tyle przechyliło, że wlał sobie pół kajaka wody 🙂 Po szybkiej akcji ratowniczej wszystko wróciło do normy.

Dystans 16,2 km pokonaliśmy w 3 godziny i skończyliśmy wyprawę zaraz za mostem kolejowym. Oczywiście oczekiwaliśmy tu przynajmniej jednej kabiny, lecz musieliśmy się zadowolić dwoma raptowniejszymi podpórkami… Niestety – nikt nie leżał, chociaż woda niosła całkiem szybko 🙂 Sam Świder pożegnał nas całkiem gęstą śnieżycą na do widzenia, ale warto było ruszyć się z domków.

Zapraszam więc do galerii zdjęć – większość z nich jest autorstwa Kazika, bo mi aparat już całkowicie odmówił posłuszeństwa. Są tu dwa moje zdjęcia – i na pewno będzie można je odróżnić.

[do góry]