Jesienna Skrwa 17.10.2015

spływy 2015 Comments Off on Jesienna Skrwa 17.10.2015

Dość długo nie pływałem już z Kazikiem, tak więc gdy znaleźliśmy wolną dla nas sobotę umówiliśmy się że go odwiedzę i popływamy coś w jego okolicach.

17.10.2015 ruszyliśmy z Piotrkiem do Kazika a już z nim na start, na Skrwę. Z racji tego że nie studiowaliśmy dokładnej trasy, wybór padł na trasę od Tłuchówka. Wodowaliśmy pod dość wysokim mostem, w deszczu, który nam towarzyszył przez prawie całą trasę. Zmiany były takie że raz padał mocniej a raz słabiej.

Nad wodą powstawał się piękny opar, który wraz z różnobarwnymi liśćmi tworzył piękny jesienny klimat.
Początkowe kilka zwałek pokonaliśmy dość sprawnie, a Piotr jako dopiero uczący się – dotrzymywał naszego tempa.

Pierwsza przerwa śniadaniowa po prawie dwóch godzinach, z przepłyniętymi 8,4 km. Szybkie śniadanie w deszczu i płyniemy dalej. Kazik z Piotrkiem cały czas robią zdjęcia – bo widoki są naprawdę piękne. Warto było moknąć żeby to oglądać. W okolicach osady Kłobukowo-Patrze rzeka się rozwidla, nasz wybór pada na prawą odnogę. Później z mapy wynika, że dzięki temu oszczędziliśmy około pół kilometra drogi. Mimo to, w okolicach mostu w Zdziembórzu mamy już 2 km więcej niż wskazuje kilometraż rzeki.

Powoli zaczyna się ściemniać, a mety w Cierszewie jak nie ma tak nie ma. Tuż przy ruinach dawnego młyna w Bądkowie postanawiam sprawdzić na GPSie ile faktycznie zostało nam do mety. Jak się okazuje na tyle dużo, że Piotrek decyduje się na finiszowanie pod najbliższym mostem w Brudzeniu Dużym po przepłynięciu 25,5 km. Jak na świeżaka to i tak bardzo duży dystans w pierwszym pływaniu zwałkowym. Ja z Kazikiem płyniemy dalej – przecież trzeba dotrzeć do samochodu na mecie.

Niedługo po rozstaniu z Piotrem rzeka znów się rozwidla i wybieramy tym razem lewą odnogę. To nie był zbyt trafny wybór, bo jest tu niezbyt dużo wody ale za to zwałki pierwsza klasa 🙂 Po ponad godzinie czasu i pokonaniu ok 5 km rzeki, docieramy do kolejnego mostu w Parzeniu, jest już na tyle ciemno, że decydujemy się wylądować, zostawić kajaki na brzegu i na piechotę dotrzeć do auta. GPS pokazuje że mamy przed sobą 9,5 km na piechotę, czyli jakieś 2 godziny marszu. Na stopa nie ma co liczyć, po zmierzchu w brudnym stroju kajakarskim, w połowie października. Mijamy stację benzynową i wpadamy na pomysł, że może nas ktoś podwiezie. Tutaj dogadujemy się z właścicielką pizzerii: my zamawiamy pizzę z dowozem do Cierszewa, a kierowca podwozi Kazika do auta, finalnie mamy pizzę i samochód w ciągu pół godziny a to wszystko w cenie pizzy z dostawą 🙂

Pakujemy kajaki i jedziemy zabrać Piotra z Brudzenia Dużego, czeka na nas ponad dwie godziny więc już chyba zna wszystkich tubylców 🙂 znając jego charakter.

Podsumowując, zrobiliśmy z Kazikiem 30,28 km w 6 godzin (kilometraż mówi o 25 km na tej trasie). A lądując pod mostem zrobiliśmy dobrze, bo z mapy wynika, że do mety musielibyśmy jeszcze płynąć 19 km.

Tak czy inaczej uważam że warto było, poznawanie Skrwy w takich warunkach jesienią było naprawdę przyjemne i pouczające.

 

Jeziorka szkoleniowa 11.10.2015

spływy 2015 Comments Off on Jeziorka szkoleniowa 11.10.2015

Rano 11.10.2015 było dość zimno jak na tę porę roku.
Termometr pokazywał -5 więc to była słaba zachęta do wyjścia z domu przed 7 rano.

Ale jak już się umówiliśmy to nie ma wybacz – trzeba być konsekwentnym. Wyjeżdżamy z Alicją, po drodze zabieramy Maćka – będzie dzisiaj świeżakiem, po czym jedziemy na metę do leśniczówki Bogatki nad Jeziorką. Tam spotykamy się z Markiem, który zabiera ze sobą Longina. To nasz drugi świeżak, tyle że ma już ciut doświadczenia.

Ustalamy trasę z Lesznowoli do Łosia. Popłyniemy wolniej a dokładniej, wszak świeżaków trzeba czegoś nauczyć, coś im pokazać.

Startujemy z nieczynnej MEW – już nikt nie pamięta kiedy ona w ogóle działała 🙂 Efektowny zjazd po betonowej pochylni i jestem w wodzie. Na samym początku wita nas kilka dość wysokich zwałek, na których mogę pokazać jak się je pokonuje oraz oczywiście pomóc wszystkim przejść przeszkodę. Na dalszym odcinku zwałek już nie jest aż tak dużo, a przynajmniej nie są one zbytnio wymagające. Jedna z kładek wygląda apetycznie i tam zatrzymuję się robiąc zdjęcia kolejnym uczestnikom kajakowego spaceru. Potem kilka zakrętów i przepięknych jesiennych widoków, dla których zawsze warto zrywać się o świcie.

Pierwszą przerwę posiłkową robimy pod mostem w Prażmowie. Mamy na liczniku 8,3 km pokonane w jakieś 2h50min.
Wszyscy mieli kiełbaski, więc rozpalamy ognisko, oczywiście tradycyjnie – z krzesiwa a nie z jakiejś mainstreamowej zapalniczki – tak byłoby za łatwo 🙂 Lekkie podsumowanie strat – są niewielkie – jedna utopiona czapka, potargane włosy i mnóstwo czepiających się nasionek jakiejś roślinki nadrzecznej. Kiełbasa z ogniska w takich okolicznościach jest przepyszna, ale to dopiero połowa naszego dystansu. Ruszamy więc dalej.

Za chwilkę widzimy pięknie odrestaurowany stary młyn, który jeszcze rok temu chylił się ku upadkowi. Teraz nowy właściciel praktycznie go odbudował i urządził tu wygodne mieszkanka.

Ostatnim pięknym akcentem naszej niedzieli jest pokonanie bobrzej tamy, która ma ponad metr wysokości. Wygląda to bardzo efektownie i robimy piękne zdjęcia.

Jeszcze kilka małych zwałek i jesteśmy z powrotem w Łosiu. To już koniec zabawy na dzisiaj. Na moim GPSie jest 16,78 km zrobione w 5 godzin 51 minut. Wynik jak wynik, ale ważniejsza jest wiedza jaką nabyli świeżacy 🙂

Noworoczny Świder z Kazikiem 01.01.2015

spływy 2015 Comments Off on Noworoczny Świder z Kazikiem 01.01.2015

Jako że słowo się rzekło już kilka dni temu – starałem się być na dzisiaj wypoczęty aby pływać bez zbędnych obciążeń. Wczoraj, w sylwestrowy wieczór przebiegłem tylko 6 km w ramach rozruszania się, oraz grzecznie położyłem się spać o 3 rano. Kazik miał mnie nawiedzić na 10:00, ale z małym poślizgiem zeszliśmy na wodę tuż przed 11:00

Od samego startu widać było, że kilka dni temu szła woda wyższa o min pół metra i mogliśmy tylko podziwiać piękne lodowe formy na brzegach i zwisających gałęziach. Z prędkością nie przesadzaliśmy, bo okoliczności przyrody były na tyle piękne, ze co rusz stawaliśmy aby zrobić jakieś zdjęcia. Zdarzyły się nawet ze dwie zamarznięte zwałki na drodze, ale to tylko wyostrzyło apetyty na więcej… Niestety – więcej przeszkód nie było, a całą drogę przegadaliśmy bo Kazik rezyduje teraz w drugiej części Polski i nie mamy kiedy przegadać wielu tematów.

Końcem końców przepłynęliśmy całe 10,5 km w 1:45 godziny więc klasyczny spacerek 🙂 Jedyną ciekawostką było wychodzenie z wody po oblodzonym na pół metra brzegu. Obaj liczyliśmy że ten drugi się wywali do wody – taka szorstka męska przyjaźń 🙂

Zapraszam do oglądania zdjęć, autorstwa głównie Kazika: